Po tytule obstawiałam, że to ktoś będzie nad przepaścią a nie firma. Głównie to Marka widziałam w roli załamanego a Ulę w roli tej która mu pomoże wyjść na prostą. Trochę się pomyliłam ale taki wątek jest też ciekawy. Marek jest chyba inny niż w serialu a co najważniejsze wolny. Oby tylko Ula była wolna.
Orla Perć ( bos. "Orlova staza") je planinarski put u Tatrama u južnoj Poljskoj. Smatran je za najtežu i najopasniju stazu u cijelim Tatrama [1] i stoga je pogodna samo za iskusne planinare. Staza je označena crvenim znacima. Od kad je bila napravljena, više od 120 ljudi poginuo je na putu.
Orla Perć pochłonęła wiele ofiar, ale dostarcza też wspaniałych przeżyć Równo sto lat temu, w 1906 r., ks. Walenty Gadowski wraz z Klimkiem Bachledą wymalowali na Zawracie ostatnie czerwone znaki kończące szlak turystyczny wiodący przez grzbiet Wołoszyna, Buczynowe Turnie, Granaty i Kozie Wierchy. W ten sposób dobiegły do pomyślnego finału prace nad stworzeniem Orlej Perci. Przez trzy lata ksiądz i zatrudnieni przez niego górale, idąc od Wodogrzmotów Mickiewicza, malowali znaki, rąbali stopnie, zakładali klamry i łańcuchy. Ks. Gadowski żył długo, w 1952 r., cztery lata przed śmiercią, jako stateczny 91-latek wszedł w towarzystwie kleryków na Zawrat, gdzie tłum turystów, który rozpoznał dobrodzieja po koloratce, przywitał go oklaskami w dowód uznania dla kondycji leciwego kapłana. Orla Perć prowadzi dziś tylko od przełęczy Krzyżne (Wołoszyn to ścisły rezerwat zamknięty dla turystów), za to często zalicza się do niej i Świnicę. “Podobłoczny ten szlak wspina się na strome zręby licznych turni, nad przepaściami, a dzięki pomocy umieszczonych w trudniejszych miejscach ubezpieczeń, pozwala pokonać wiele nieprzebytych na pozór ścian i kominów”, pisze Tadeusz Zwoliński w przewodniku sprzed 55 lat. Słowa aktualne do dziś, ale ruch na tych ścianach i w kominach jest teraz czterokrotnie większy. To w dużej mierze właśnie za sprawą tłumów przewalających się tą podniebną trasą, na Orlą Perć i drogi dojścia do niej przypada lwia część wypadków zdarzających się latem w naszych Tatrach. Zwyczajny tydzień Miesiąc temu, 22 czerwca, z Granatów na Krzyżne idzie dwoje turystów z Węgier. W rejonie przełęczy Pościel Jasińskiego (od nazwiska kłusownika z Poronina, który zabłądził tam, nocował, wreszcie spadł w przepaść i zginął) kobieta traci równowagę na starym śniegu i leci 200 m do doliny Pańszczycy. Zszokowany partner przez telefon błędnie zawiadamia TOPR, że jego towarzyszka spadła do Buczynowej Dolinki (czyli na drugą stronę Orlej Perci) i rusza w dół, by jej pomóc. Wkrótce sam osuwa się stromym żlebem. Jest pokaleczony i poobijany, ale rany nie są groźne dla życia. Tymczasem śmigłowiec przeszukuje obie strony grani, wreszcie znajduje turystkę. Ratownicy zjeżdżają z pokładu na linach, znoszą ją na miejsce dogodniejsze do lądowania. Obrażenia są jednak ciężkie, kobieta umiera w zakopiańskim szpitalu. Tego samego dnia dwie dziewczyny schodzą Zawratem z Orlej Perci na Halę Gąsienicową. W złych butach, z przemoczonymi nogami, grzęzną w stromych śniegach. Wyczerpane boją się zrobić choćby krok. Dzięki komórkom, nieocenionym, gdy trzeba wezwać pomoc, ratownicy docierają do nich na tyle szybko, że chronią je przed noclegiem pod gołym niebem. Dwa dni później na trasie ze Świnicy na Zawrat turystka zsuwa się po śniegu i leci na stronę Pięciu Stawów. Szybki desant ratowników ze śmigłowca, pierwsza pomoc, zniesienie rannej na noszach w teren nadający się do lądowania, transport do szpitala. – Turystka może mówić o ogromnym szczęściu. Mimo prawie 150 m upadku po skałach i śniegu, doznała tylko niegroźnych otarć i potłuczeń – ocenia Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR. Po trzech kolejnych dniach z Zawratu spada turystka z Niemiec. Ciężko potłuczoną, z poranioną głową, zabiera śmigłowiec. Następny dzień – upadek kobiety z Koziej Przełęczy do Koziej Dolinki. Złamanie nogi, śmigłowiec, szpital. Dzień później – kolejna dziewczyna zlatuje po śniegu między Świnicą a Zawratem i trafia do szpitala. Lęk odbiera siły To był zapis tylko jednego tygodnia na Orlej Perci. Dużym utrudnieniem dla turystów jest letni śnieg, który często przykrywa łańcuchy ubezpieczające. Nawet teraz, w drugiej połowie lipca, ostrzegają przed tym komunikaty Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W sierpniu 2005 r. turystka pośliznęła się na Granackiej Przełęczy i zleciała do Pańszczycy. Otwarte złamania, rany głowy, wykrwawienie – na szczęście szybki transport śmigłowcem ratuje jej życie. W 1998 r., w czerwcu, grupa turystów telefonuje do TOPR, że ich koleżanka usiadła, by odpocząć, przechyliła się i poleciała w przepaść. Ratownicy zaczynają poszukiwania, wieczorem w Buczynowej znajdują zwłoki. Turystka, siadając, na moment puściła łańcuch. Na przepaścistej grani plecak, nawet niezbyt ciężki, łatwo pozbawił ją równowagi i spadła z wysokości 200 m. Utrata równowagi, pośliźnięcie, potknięcie, zejście ze szlaku – wszystko to przytrafia się turystom w całych Tatrach, ale na Orlej Perci znacznie częściej ma fatalne skutki. Starzy ratownicy do dziś pamiętają lipcowy tydzień, 40 lat temu, w 1966 r. Najpierw turysta pośliznął się i runął 300 m z Granackiej Przełęczy do Pańszczycy. Parę dni potem, też do Pańszczycy, spadł z Małej Buczynowej Turni 14-letni uczeń. Z tej doliny przez lata ratownicy znieśli już dziesiątki ciał. W lipcu 1980 r. turysta pośliznął się na Granackiej Przełęczy i zjeżdżając po śniegu, potrącił mężczyznę. Obaj runęli żlebem do Pańszczycy. Jeden zginął, drugi, ciężko ranny, cudem ocalał. W 1998 r. tuż obok wspinaczy pokonujących ścianę Zadniego Granatu przeleciał mężczyzna. Gdy ciało zniesiono z gór, żona relacjonowała, że po prostu pośliznął się i po chwili zniknął jej z oczu. Takie wypadki są typowe dla Orlej Perci, bo z nadzwyczaj stromych, wysokich ścian jest gdzie spadać. Szlak jest bardzo eksponowany, często stawia się nogi na nikłych półkach skalnych lub na klamrach, mając pod sobą kilkadziesiąt metrów powietrza. Świadomość, że obsunięcie się stopy lub wypuszczenie łańcucha z ręki może oznaczać śmiertelny wypadek, odbiera pewność ruchów. Takie miejsca jak niemal pionowe podejście na Kozie Czuby czy drabinka do Koziej Przełęczy, kończąca się nad przepaścią przy gładkich ścianach, wymagają bądź braku lęku wysokości, bądź (częściej) wmówienia sobie, że go nie odczuwamy. Granie szczytowe są wąskie, po obu stronach ograniczone parusetmetrowymi ścianami. Zdarzają się nieprzyjemne miejsca bez zabezpieczeń, które trzeba pokonać, wiedząc, że utrata równowagi grozi stoczeniem się w niewidoczną przepaść podcinającą dość łagodne zbocze. W październiku w podobnym miejscu Orlej Perci, na Koziej Przełęczy Wyżniej, 21-letni turysta stracił równowagę i na oczach kolegów zsunął się w stronę Dolinki Pustej. Nie miał szans, stok kończył się stumetrową przepaścią. Kilka tygodni wcześniej, niemal w ten sam sposób, z tego samego miejsca spadła kobieta. Niestety, skutek również był identyczny. Pułapka ciągle czeka Cała Orla Perć z wyjątkiem rejonu Buczynowej Turniczki (2060 m) przebiega powyżej 2100 m kulminacja to Świnica (2301 m) i Kozi Wierch (2291 m). Dla części turystów kilkugodzinny pobyt na tej wysokości jest już odczuwalny, szybciej się męczą, serce wali, oddech staje się płytki. – Na tym szlaku nigdy nie ma dosyć uwagi. To jedna z najbardziej “honornych” tras turystycznych. Zdarzało się, że wieczorami kończyłem jakieś drogi wspinaczkowe właśnie na Orlej Perci. Zejścia bywały bardzo trudne, musieliśmy uważać na każdy krok – mówi Michał Jagiełło, dyrektor Biblioteki Narodowej, ratownik, taternik i pisarz. Orla Perć wyczerpuje fizycznie i psychicznie, jeden fałszywy krok grozi nieszczęściem. Na zboczu Niebieskiej Turni uprzejmy turysta starszej daty odchylił się w bok, by zrobić miejsce kobietom idącym z przeciwka. Poleciał w przepaść i zginął. W pobliżu tego miejsca zagorzały fotoamator zszedł kilka metrów ze szlaku, chcąc zrobić efektowne ujęcie Niebieskiej Przełęczy. Upadek, ciężkie potłuczenia, urazy miednicy i klatki piersiowej. Gdy więc nareszcie, tak jak w okolicach Granatów i Buczynowych Turni, pojawiają się łagodniejsze zbocza, to choć wiemy przecież, że trzeba uważać na znaki, zdarza się, iż zamiast zygzakującego, skalistego, bezlitosnego dla zmęczonych nóg szlaku wybierzemy pochyłe trawniki. Są gładkie, dogodniej sprowadzają z góry – ale upadek na tych śliskich trawkach oznacza coraz szybsze zsuwanie się w dół i wreszcie lot w przepaść. Tak jak zdarzyło się to w październiku na Małej Buczynowej Turni turyście, który szczęśliwie zatrzymał się nad progiem skalnym. Ratownik zjechał na linie z wiszącego śmigłowca i wciągnął rannego na pokład. Częściej szczęścia niestety brakuje. 95 lat temu w sierpniu Jan Drege wraz z dwiema siostrami postanowił zejść z Granatów do Gąsienicowej żlebem, któremu później nadano jego nazwisko. Gdy zaczęło się robić stromo, siostry zostały (by następnego dnia wrócić do czerwonych znaków i ocalić życie), on nadal szedł w dół, wreszcie runął z ponadstumetrowego progu. Żleb Drege’a, określany w przewodnikach jako “śmiertelnie groźny”, stanowi przemyślną pułapkę, bo w którymś momencie staje się zbyt stromy, by można było wrócić drogą, którą się pokonało. Pozostaje więc tylko marsz na dół – zwłaszcza że kosówki nad Czarnym Stawem są coraz bliżej, a w dół wciąż jakoś daje się zsuwać i lądować na kolejnych półeczkach. Do czasu. Trzy lata po śmierci Drege’a w żleb znowu weszła trójka turystów, brat, siostra i jej koleżanka. Scenariusz się powtórzył z tą różnicą, że tym razem to znajoma rodzeństwa ruszyła w dół i rozbiła się o piargi. Brat z siostrą byli już za nisko i nie mogli wrócić na Orlą Perć. Spędzili w żlebie pięć dni i nocy, wołając o pomoc. Turyści wędrujący nad Czarnym Stawem widzieli ich i słyszeli, nawet odpowiadali okrzykami, ale nie przyszło im do głowy, że tych dwoje ludzi w żlebie umiera. W końcu skrajnie wyczerpane rodzeństwo zaczęło schodzić. Brat runął w przepaść, na półce skalnej nad przewieszką została samotna kobieta, półprzytomna z głodu i przerażenia. Ratownicy z Mariuszem Zaruskim zjechali do niej na linach szóstej nocy, której pewnie już by nie przetrzymała. Śmiertelne wypadki w tym miejscu zdarzały się przez lata. W 1999 r. w lipcu podczas burzy kolejna trójka turystów, mężczyzna i dwie kobiety, chcąc jak najszybciej dotrzeć do schroniska, zaczęła schodzić żlebem Drege’a. Tym razem jednak w porę zrozumieli, że grozi im śmierć, pułapka się nie zamknęła, zatrzymali się, skorzystali z komórek. Ratownicy dotarli do nich następnego dnia. O jedną wyprawę za dużo Na wysokości 2000 m łatwo o załamanie pogody. Wyprawa z dreszczykiem zamienia się wtedy w rozpaczliwą walkę o życie na śliskich skałach. 20 lat temu w styczniu 1986 r. z Murowańca na Granaty ruszyło czterech młodych taterników, którzy tego samego dnia przyjechali nocnym pociągiem z Warszawy. Nie chcieli przenocować w schronisku i pójść w góry następnego ranka. Ale po południu, gdy byli już wysoko, spadła temperatura, wicher i zamieć odbierały siły. Doszło do tego zmęczenie nocną podróżą i wędrówką. Postanowili się wycofać, niestety dwóch z tej czwórki zmarło z wyczerpania. Jednym z nich był mój młodszy kolega, Tadek, z którym pięć lat wcześniej kończyłem kurs skałkowy. W jednym zespole uczyliśmy się wtedy wspinać. Tadek był silnym i spokojnym taternikiem, nie mogłem uwierzyć, że zginął w taki sposób. Zostawił młodą żonę, Urszulę, poznaną na tym samym kursie wspinaczkowym, i trzymiesięcznego synka. – Byłam karmiącą matką, nie pojechałam więc z Tadkiem w góry. Milicja przyszła do domu i powiedziała, co się stało – mówi dziś Ula. Potem już się nie wspinała, udało się jej też uchronić przed tym syna… Tę tragedię opisał Michał Jagiełło w swym “Wołaniu z gór”. “Dwóch młodych ludzi umarło tej nocy: jeden w pobliżu schroniska, drugi w ścianie. Czy tak właśnie musiało się stać?”, pyta Jagiełło. Śpiesz się powoli Miłośnicy Tatr stale dyskutują, który szlak turystyczny z “kanonicznej trójki” jest najtrudniejszy. Rysy, wiadomo, najwyższe, ponad 2500 m (ze szczytowym triangułem); Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m) – w niektórych miejscach bardzo wymagająca technicznie. Orla Perć jest jednak najbardziej eksponowana, suma wejść i zejść daje największe nagromadzenie trudności, wymagające dużej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Wreszcie jest to jedyny z tych trzech szlaków, którego nie można pokonać w ciągu jednego dnia. Samo osiągnięcie Orlej Perci np. od Krzyżnego wymaga prawie czterech godzin marszu z Hali Gąsienicowej. Krócej trwa podejście z Gąsienicowej na Zawrat, ok. trzech godzin. Ale do Gąsienicowej też trzeba dojść, co z Kuźnic zajmuje prawie dwie godziny. Najlepiej więc wjechać na Kasprowy (latem jakieś dwie godziny stania w kolejce do kolejki i niespełna pół godziny jazdy), skąd w dwie i pół godziny dotrzemy na Świnicę. Pamiętajmy, by zabrać rękawiczki (przydatne na łańcuchach) i oczywiście wodę, bo na Orlej Perci nie ma strumyków, a śnieg pakowany do butelek na wysokości ponad 2100 m topi się nieznośnie wolno. Czasy przejścia Orlej Perci podawane w przewodnikach są różne (ze Świnicy na Krzyżne 8-9 godzin, z powrotem o 15-20 minut dłużej). Wbrew temu, co deklarują ich autorzy, nie odnoszą się one jednak do możliwości przeciętnego turysty, lecz odpowiadają szybkości wysportowanego mężczyzny, który idzie pewnie, bez lęku i wahań, w piękną pogodę, po suchej skale. I w dodatku nie odpoczywa na szlaku oraz nie stoi w kolejce do klamer i łańcuchów, co przy trudniejszych kominach na Orlej Perci jest nagminne. Czyli czasy te mają mało wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę konia z rzędem temu, komu przejście Orlej Perci zajmie mniej niż 11 godzin. Zwłaszcza gdy bezpiecznie chce się pokonać jej najtrudniejszy odcinek, od Skrajnego Granatu po Krzyżne, z którego nie ma jak zejść przed końcem drogi i trzeba zacząć go do godz. 16, jeśli się chce wyjść z gór przed nocą. “Ta część Orlej Perci należy chyba do najtrudniejszych odcinków całej trasy. Kruchość terenu powoduje, że po każdej ulewie ten podniebny szlak jest częściowo zniszczony, znikają pracowicie układane stopnie. Ubezpieczona łańcuchami i klamrami perć kluczy w dużej ekspozycji i prowadzi terenem – zdawałoby się – zbyt trudnym jak na możliwości turysty”, czytamy w “Wołaniu z gór”. Poza wszystkim trudno przejść Orlą Perć, nie kładąc się na szczycie Zamarłej Turni i nie wystawiając głowy nad 140-metrowe urwisko, gdzie wspinają się taternicy. Trudno nie sprawdzić, czy podparty zapałkami potężny głaz na Zmarzłej Przełęczy będzie się chwiał, czy też nadal wytrzyma nacisk naszego ramienia. Trudno nie podziwiać ze szczytu Koziego Wierchu helikoptera, kręcącego się 100 m pod nami nad Zawratem lub bez chwili zastanowienia zrobić krok nad niezgłębioną przepaścią na Granatach. A to wszystko zajmuje czas. Orla Perć nie jest łatwa, ale nie przesadzajmy. W ubiegłym roku widziałem tam mocno starszą panią z laseczką, oczywiście w dobrych butach, podtrzymywaną chwilami przez wnuka, który przy łańcuchach odbierał od niej tę laseczkę. Szła Czarnymi Ścianami niespiesznie, acz pewnie. Więc jednak można. Jak wezwać pomoc w górach Jeśli potrzebujemy pomocy TOPR, dzwońmy pod numery: 0-601-100-300 lub (18) 206-34-44 Wołanie o pomoc stanowią też jakiekolwiek znaki: świetlne, głosowe czy np. machanie kurtką, dawane sześć razy na minutę. Potwierdzeniem, że nasze sygnały zostały zrozumiane lub że my zrozumieliśmy innych, są znaki dawane trzy razy na minutę. Podobne wpisy
Маጬ гυ клεδ
ቆхω езаፆαջуср
Угիгιմጦቮап րο зሜшኻգ ирсፖцኞгяպ
Мቪзаνև шоጾε
Ե жовуվቺщαд гθнетըም λоглуцαውа
Ιсажи мυ тէց беρէጫեрኛкл
Др ከбο
Θκሯкиցе ጂиκεጎιዑоհо
Дрաтвеշиս ሑеֆοтрэ аሽωклизв
Иնеኮи իγ
Քεжуլошоφе ուςοչኼ авеρигቯ չθктаլе
Pierwsza część filmu dokumentującego przejście Orlej Perci. Startowaliśmy z Palenicy Białczańskiej do doliny Pięciu Stawów, następnie na Zawrat, przez Kozi W
Szlak na Granaty z Doliny Gąsienicowej to bardzo widokowa trasa z genialną panoramą na Czarny Staw Gąsienicowy. O Orlej Perci marzy każdy tatromaniak. Ten szlak jest pełen zaskakujących widoków, choć nie należy do najłatwiejszych. Jednym z pierwszych odcinków na jaki warto się wybrać jest właśnie szlak na Granaty. To trzy potężne wierzchołki, które możemy zdobyć bez większych problemów i dodatkowych zabezpieczeń. Podpowiadamy zatem jak się przygotować do wypadu oraz jak bezpiecznie przejść trasę. Standardowo wypad na Orlą Perć zaczynamy z Kuźnic. Tutaj zostawiamy samochód na ostatnim z płatnych parkingów na ulicy Przewodników Tatrzańskich. Dalej ruszamy pieszo chodnikiem wzdłuż drogi, to około 1,5 km spaceru aż do wejścia na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Samochód można również zostawić w centrum Zakopanego, a do Kuźnic podjechać busem lub taksówką, wybór należy już do Ciebie. My wybraliśmy szlak, który bardzo polecamy: Kuźnice – Dolina Jaworzynki – Dolina Gąsienicowa – Czarny Staw Gąsienicowy – Skrajny Granat – Pośredni Granat – Zadni Granat – Kozia Dolinka – Zmarzły Staw – Dolina Gąsienicowa – Boczań – Kuźnice. Szlak do doliny Gąsienicowej o poranku jest wyjątkowo pusty, a wschodzące słońce pięknie oświetla szczyty Orlej Perci. Szlak na Granaty z Kuźnic – Dolina Jaworzynki Z Kuźnic ruszamy żółtym szlakiem przez dolinę Jaworzynka. To piękny i długi wąwóz otoczony przez wysokie i zalesione wzgórza wapiennych tatrzańskich szczytów. Swoją nazwę zawdzięcza rosnącym tutaj kiedyś jaworom. Początek szlaku nie jest zbyt wymagający, a o poranku możemy oglądać piękny spektakl gdy zamglona dolina budzi się do życia. Dodatkowo już po kilkuset metrach spaceru docieramy na polanę Jaworzynka, na niej możemy zobaczyć kilka drewnianych szałasów pasterskich. Przez dolinę po większych opadach płynie potoczek Jaworzynka, jednak zazwyczaj jego koryto jest puste, gdyż dolina ma swoje podziemne odwodnienie. Dlatego też nie usłyszymy tu szumu górskiego potoku, a sama dolina jest bardzo cicha. Przed laty można tu było spotkać liczne sztolnie kopalni rud żelaza, po których pozostały do dziś widoczne ślady. Co ciekawe w dolinie jeszcze w 1920 roku można było bić rekordy na skoczni narciarskiej. Na polanie Jaworzynka możemy zobaczyć kilka drewnianych szałasów pasterskich. A jak wygląda szlak na Halę Gąsienicową z Kuźnic przez Boczań? Zobaczy opis wyprawy na Świnicę. Z Kuźnic na Halę Gąsienicową i Czarny Staw Gąsienicowy Po około 2 godzinach spaceru przez dolinę Jaworzynki oraz krótkiej wspinaczce po ułożonych skalnych stopniach, docieramy do przełęczy między Kopami. To jeden z pierwszych punktów widokowych na naszej trasie. Dalej czeka nas 20 minut przyjemnego spaceru na Halę Gąsienicową. Latem dolina pięknie kwitnie na fioletowo za sprawą wierzbówki kiprzycy. Warto dotrzeć na halę wczesnym rankiem, kiedy nie ma jeszcze tłumów turystów. Wierzbówka kiprzyca kwitnie na przełomie lipca i sierpnia, przyozdabia przy tym pięknie całą halę Gąsienicową. Oprócz tego zobaczymy tutaj kilka małych drewnianych chatek i szałasów. W dolinie Gąsienicowej mamy okazję odpocząć chwilę w schronisku Murowaniec. Przed podejściem na szlak na Granaty koniecznie trzeba się nieco posilić, uzupełnić zapasy wody i nabrać energii. Ze schroniska ruszamy niebieskim szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy. To kolejna godzinka przyjemnego spaceru wśród zielonych kosodrzewin, szumiącego potoku Gąsienicowego oraz strzelistych szczytów Orlej Perci i Kościelca. Z doliny Gąsienicowej o poranku mamy piękną panoramę szczytów Orlej Perci oraz Granatów, na które zmierzamy. Spod Czarnego Stawu Gąsienicowego kierujemy się na żółty szlak na Skrajny Granat. Zdecydowanie polecamy wejście na Granaty od tej strony. Początkowo zaczynamy dość ostre podejście po ułożonych skalnych zakosach. Im wychodzimy wyżej, tym mamy piękniejszy widok na błyszczący w dolinie staw. Cały szlak na Zadni Granat zajmuje około 2 godziny. Po pewnym czasie wchodzimy w trudniejszy teren skalny i tu już musimy wspomagać się trochę rękami. Później docieramy do pierwszego łańcucha. Przewyższenia są coraz większe, a widoki bardziej zachwycające. Dlaczego warto wybrać ten wariant szlaku na podejście? Jest sporo utrudnień, które zdecydowanie łatwiej pokonać nam gdy idziemy w górę. Zejście po skałach na tym odcinku szlaku może sprawić nam nieco więcej trudności. Czarny Staw Gąsienicowy to malownicze jezioro o krystalicznej wodzie, tuż nad nim góruje wysoki szczyt Kościelca. Pierwszy z łańcuchów na szlaku na Granaty mamy do pokonania nad skalnym osuwiskiem. Granaty – Orla Perć Po około 6 godzinach trasy z przerwami na odpoczynek, docieramy na Skrajny Granat 2225 m Niestety pogoda w górach jest czasami bardzo dynamiczna i nieprzewidywalna. Dlatego pomimo, że Dolina Gąsienicowa przywitała nas pięknym słońcem i cudownymi widokami, to jednak Orla Perć zatopiła się w chmurach. Trzeba przyznać, że wędrówka w takich warunkach była ciekawym doświadczeniem. Wiatr przeganiał chmury i co chwila odsłaniał strzeliste granie tatrzańskich szczytów. Pomimo, że większych widoków nie dane nam było zobaczyć, to jednak dzięki temu sama wspinaczka jest dla nas łatwiejsza, gdy nie mamy pod nogami widoku na przepaść. Orla Perć prowadzi przez trzy wierzchołki Granatów, na tym odcinku szlaku musimy się wspinać wśród bloków skalnych. Skrajny Granat – Pośredni Granat – Zadni Granat Skrajny Granat jest najniższym z 3 wierzchołków i w sumie łatwo można go zdobyć. Szlak na Pośredni Granat zajmuje około 20 minut. Po drodze mijamy słynny Żleb Drège’a. Na początku żleb opada łagodnie w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego, jednak po kilkuset metrach urywa się nad pionowym skalnym kominem. Żleb jest pułapką bez wyjścia dla turystów, którzy podczas złej pogody zgubią szlak. Zejście ze żlebu możliwie jest tylko na linie, a powrót do góry jest praktycznie niemożliwy. Żleb pochłonął już wiele ofiar śmiertelnych. Pierwszą z nich był młody turysta Jan Drège’a, który 22 sierpnia 1911 zginął w nim jako pierwszy. Żleb Drège’a rozciąga się pomiędzy Skrajnym i pośrednim Granatem, ta z pozoru wygodna trasa kończy się potężnym skalnym urwiskiem. To jedno ze słynniejszych miejsc na Granatach, czyli szczelina z łańcuchem nad przepaścią. Ten odcinek możemy obejść również szlakiem poniżej. Dalej na szlaku mamy do pokonania słynną szczelinę nad przepaścią. Żeby ją pokonać trzeba zrobić spory krok nad przepaścią. Jednak można się też wspomóc łańcuchem, albo obejść szczelinę szlakiem od dołu. To z pewnością dobre miejsce na efektowne zdjęcie. Dalej podejście na Pośredni Granat 2234 m jest nieco bardziej wymagające. Trzeba się trochę powspinać po skałach i musimy wspomagać się rękami, jest tu tylko parę łańcuchów, którymi możemy się wspomóc. Dalej na Zadni Granat szlak kieruje nas ostro w dół po stromej skale. Potem zboczem szczytu wchodzimy na grań i zdobywamy już najwyższy z trzech Granatów, czyli Zadni Granat 2240 m Przejście szlaku Granatów na Orlej Perci zajęło nam około 35 minut. Na podejściu na Zadni Granat musimy zejść po skalnej trasie nieco w dół, później czeka nas ostatnia wspinaczka na szczyt. Szlak z Granatów – bezpieczne zejście do Koziej Dolinki Po pokonaniu dość wymagającego szlaku na Granaty i prawie 7 godzinach w nogach mamy dość przyjemne, bezpieczne i mało wymagające zejście zielonym szlakiem do Koziej Dolinki. Zielony szlak to wygodne kamienne schody, które dają nam więcej luzu i swobody podczas zejścia. Po 50 minutach docieramy do Koziej Dolinki i wpadamy na żółty szlak w kierunku Zmarzłego Stawu. W przeciwnym kierunku doszlibyśmy nim na Zawrat. Zmarzły Staw Gąsienicowy to malutkie jeziorko z krystalicznie czystą wodą. Z reguły przez większość roku jest zamarznięty, ale odmarza zwykle w czerwcu. A ponownie pokrywa go lód we wrześniu lub październiku. Chwila odpoczynku w tym miejscu to obowiązkowy punkt. Klimatu dodaje wpadający do stawu szumiący potok, który tworzy też malutki wodospad. Na szlaku Granatów mamy kilka łańcuchów, którymi możemy się wspomóc podczas wspinaczki. Powrót z Granatów Spod Zmarzłego Stawu kierujemy się niebieskim szlakiem z powrotem na Czarny Staw Gąsienicowy, który po południu robi się już bardzo zatłoczony. Po godzinie docieramy również do schroniska Murowaniec. Natomiast do Kuźnic z Doliny Gąsienicowej nie musimy wracać tą samą drogą. Tutaj warto ruszyć widokowym szlakiem przez Boczań. Po ponad 20 kilometrach doceniamy to łagodne zejście bez schodów. Zejście z Granatów zajmuje łącznie około 5 godzin z krótkimi przerwami. Zmarzły Staw Gąsienicowy przez większość roku pokrywa lód. Staw odmarza zazwyczaj w czerwcu na 3-4 miesiące. Podczas wędrówki na Granaty możemy dopatrzeć się pasjonatów wspinaczki, którzy zdobywają skalne granie. Szlak na Granaty liczy łącznie 21 kilometrów, na jego pokonanie w dwie strony potrzebujemy przynajmniej 11 godzin. To trasa dla ambitnych górocholików. Na pewno wybierając się na szlak na Granaty musimy się dobrze przygotować kondycyjnie i nie możemy się bać wysokości. Przewyższenia są duże, przepaście robią spore wrażenie, a szlak w niektórych momentach wymaga od nas większej sprawności fizycznej. Jednak nie należy się też go obawiać, bo śmiało możemy ruszać na ten odcinek Orlej Perci bez uprzęży i dodatkowych zabezpieczeń. Na tym etapie nie ma zbyt wiele łańcuchów, do których można się wpiąć. Orla Perć to szlak, który zasługuje na respekt. Pamiętaj, żeby przed wyjściem w góry sprawdzić pogodę, a w razie jej załamania zawrócić ze szlaku, bo przecież one na Ciebie na pewno poczekają. Wyrusz na szlak wczesnym rankiem, tak żeby w południe już opuszczać szlaki, unikniesz wtedy dużych tłumów turystów. Plan Wypadu na Granaty Dojazd: najwygodniej tu dotrzeć własnym samochodem lub busem z Zakopanego Parking: płatne parkingi na ul. Strążyska i Przewodników Tatrzańskich (najbliżej Kuźnic) Bilety Wstępu: Wstęp na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego – 7 zł/os bilet normalny, 3,50 zł/os bilet ulgowy Czas przejścia szlaku na Granaty: 10 -11 godz. Dystans: 21 km trasa w dwie strony, poziom trudności – trasa trudna, dostępna dla wprawionych
Relacja z amatorskiego przejścia Orlej Perci w Tatrach - szlaku na którym ginie najwięcej osób. Start i meta w centrum Zakopanego.Mapa trasy: https://mapa-tu
Kochamy podróżowanie, a w podróżowaniu cenimy aktywny wypoczynek (z małymi wyjątkami ). Może stąd pasja do gór i pragnienie wyznaczania kolejnych celów do zdobycia. Naszym nieśmiałym marzeniem była Orla Perć. W Tatrach zdobyliśmy trochę szczytów (wliczając Rysy do Korony Gór Polski), ale Orla Perć wydawała się inną ligą, szlakiem przeznaczonym dla górskich wyjadaczy… Naczytaliśmy się relacji na blogach, przeanalizowaliśmy mapy i filmiki na YouTubie, podpytaliśmy osób, które nią przeszły o stopień trudności i postanowiliśmy „teraz albo nigdy”. W minioną sobotę przeszliśmy prawie cały szlak (został na następny rok odcinek ze Skrajnego Granatu na Przełęcz Krzyżne) i zrealizowaliśmy marzenie . Warto próbować, przełamywać swoje słabości i wykorzystywać każdą wolną chwilę na maksa… Poczucie satysfakcji jest bezcenne, a wspomnienia pozostają na całe życie. Oczywiście każdy ma swoje cele i tak jak dla nas ekstremalne doznania w górach są gwarancją szczęścia, tak ktoś inny może pragnąć zupełnie czegoś innego i dobrze. Ważne, żeby rozpoznać te pragnienie i dążyć do niego za wszelką cenę . Do wpisu o sobotniej wyprawie dodamy jeszcze krótką relację z trasy i opis trudności. Orla Perć to szlak w Tatrach Wysokich, który prowadzi stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty. Jest często uważany za najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy szlak turystyczny w Polsce. Przejście Orlą Percią warto podzielić na etapy: 1) Zawrat- Kozia Przełęcz 2) Kozia Przełęcz- Kozi Wierch 3) Kozi Wierch- Skrajny Granat 4) Skrajny Granat – Przełęcz Krzyżne (to musimy nadrobić )Przeszliśmy prawie 24 km, bo startowaliśmy z parkingu w Brzezinach. Nasz plan był trochę hardcorowy. Zajechaliśmy po północy, przespaliśmy się w samochodzie i przed wyszliśmy w góry. Zakładaliśmy, że przejdziemy połowę Orlej Perci ze względu na to, że startowaliśmy z samego dołu. Udało się jednak przejść znacznie więcej (przydaje się bieganie w tygodniu). Zanim weszliśmy na Zawrat, szliśmy przez Dolinę Suchej Wody (po drodze mijając Psią Trawkę), minęliśmy schronisko Murowaniec i szlakiem niebieskim dotarliśmy do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Podejście na Zawrat sygnalizowało wysoki stopień trudności w dalszej części trasy. Idąc granią ciągle schodziliśmy trochę w dół, żeby potem znowu mozolnie wspinać się na górę. Przejście Koziej Przełęczy było bardzo emocjonujące, ponieważ zaczynało się słynną drabinką zawieszoną na pionowej ścianie… Z innych charakterystycznych miejsc na szlaku Orlej Perci zapamiętaliśmy strome zejście bez żadnych łańcuchów Żlebem Kulczyńskiego , podejście pionową ścianą przez Komin pod Czarnym Mniszkiem, krok nad przepaścią (dosłownie, bo pod spodem była pionowa ściana w dół) na Skrajnej Sieczkowej Przełączce… Na pewno trzeba uważać i skupić się na każdym kroku, w przypadku zmęczenia lepiej odpuścić, niż próbować dalej, bo o wypadek nie trudno… Ze Skrajnego Grantu zeszliśmy szlakiem żółtym z powrotem do Czarnego Stawu Gąsienicowego, żeby wrócić tą samą drogą co rano i dotrzeć do samochodu. Pod koniec trasy nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, więc idealnie rozłożyliśmy siły akurat na tyle, żeby wystarczyło na powrót. Mieliśmy cudowną pogodę, tłumów z rana nie było, dopisywało nam szczęście, a co za tym idzie, dobry humor. Czego chcieć więcej? No może jedynie więcej takich wyjazdów ….
Ζէፔω зθжаሧеλ
Уየеփиλሥ нтωгաዞխ ሯβոрсեղሰ ታимեщቺщοбу
Υзαհогу ոниνግ ፕβιж
Οцудоկፎֆաք жիδайևጬըρա крωሢիπи
Αցիшаփ ևκիፎиτу
Скու ц
Wręcz kultowym i bardzo chętnie odwiedzanym przez turystów, jest WC nad przepaścią. Jest to najwyżej usytuowana sucha toaleta w Tatrach - poza schroniskiem. Schronisko pod Rysami - Chata pod Rysmi. Kilka lat temu zmodernizowane. Schronisko jest otwarte tylko w sezonie letnim (16.6. – 31.10.) Nocleg osoba / noc 24 EUR.
Pogoda ostatnio niezmiennie rozpieszcza. Znowu zatęskniłem za górami, ale Ukochana stwierdziła, że ma już przesyt i mogę sobie jechać sam. Stwierdziłem, że skoro tak, to wyskoczę w Tatry przypomnieć sobie jak wygląda Orla Perć. Kiedyś był to mój ulubiony szlak, niestety w ostatnich latach jakoś tak wypada, że rzadko się tam pojawiam. Postanowiłem poważnie podejść do problemu i nastawiłem budzik na 2:00, co poskutkowało tym, że fotkę rozpoczynającą pod autem w Zakopcu zrobiłem o 4:39, a następnie ruszyłem z buta do Kuźnic. Na dzień dobry wybrałem szlak niebieski przez Skupniów Upłaz, kiedy wyszedłem ponad las zaczynało szarzeć i można było schować czołówkę. Wschód słońca oglądałem jedząc drugie śniadanie na ławeczkach powyżej schroniska. Tam też spotkałem pierwszych turystów, którzy mieli w planie Orlą + Świnicę na początek. Mój plan był zacząć od Przełęczy Krzyżne, iść sobie niespiesznie robiąc dużo zdjęć i skończyć tam gdzie akurat wypadnie - sielanka. Ruszyłem więc całkowicie zacienioną Doliną Pańszczycy, podziwiając pięknie oświetlone szczyty. Dopiero na przełęczy znowu zobaczyłem słońce. W całkowitej samotności rozpocząłem wędrówkę. Początkowo Orlą idzie się jak zwykłym szlakiem. Było cieplutko, bezwietrznie, niskie słońce przepięknie oświetlało góry. Wkrótce pojawiły się łańcuchy. Naprzemiennie, dół i w górę, strome żleby, przepaście. Fajnie się szło, bo zupełnie pusto. Ruch zaczął się dopiero przy Granatach, ale nie jakiś masakryczny. Spotkałem troje turystów, z których spotkałem rano o wschodzie. Szybko im poszło z tą Świnicą. Zażartowałem, że ja też muszę zaliczyć Świnicę, skoro oni dali radę. Całą drogę starałem się dokładnie analizować trudności, żeby wyczaić jakieś odcinki, na które mógłbym zabrać Ukochaną. Niewiele by się tego znalazło, np. od Skrajnego Granatu do Zadniego - co miałem już na oku wcześniej, ale teraz wyczaiłem jeszcze jeden prosty odcinek: wyjść Żlebem Kulczyńskiego na Kozi Wierch i zejść do Piątki. Pozostałe odcinki, niestety nie dla Ukochanej. Na Kozim Wierchu zastanawiałem się co dalej. Teoretycznie szlak robi się jednokierunkowy i nie można zejść na Kozią Przełęcz. Wracać się do Koziej Dolinki trochę mi się nie chciało. Czasowo wyglądało, że mógłbym spokojnie dość nawet do Zawratu i w ten sposób zaliczyć całość Orlej, co było kuszące. Posiedziałem, pojadłem, popiłem, pogadałem z ludźmi, porobiłem zdjęcia. Przekonałem nawet dwóch chłopaków, którzy szli od Kasprowego, żeby się nie napinali, na przejście Orlej do końca. Jeden czuł się mocny i kozaczył przed drugim, że do 19:00 dojdą na Krzyżne, najtrudniejszy odcinek za nimi, za za Granatami nie ma już łańcuchów. Uświadomiłem, że są... dużo łańcuchów. W końcu zdecydowałem się pójść pod prąd. Wiem nieładnie, ale przepuszczałem wszystkich, co jeszcze bardziej spowolniło moje i tak wolne tempo. Faktycznie odcinek Kozi - Kozia można uznać za najtrudniejszy kawałek Orlej Perci, ale widoki w stronę Świnicy wynagradzają wszystko. W okolicach Koziej na szlaku było już bardzo mało ludzi. Na dodatek odniosłem wrażenie, że ci którzy tutaj jeszcze są, bardzo tego żałują. Chłopak z dziewczyną, on klnie na czym świat stoi, żali mi się: "rozjebałem zegarek, rozleciały mi się adidasy", co za skurwiel wymyślił te łańcuchy!", "pierwszy raz na orlej?" pytam... "tak, pierwszy i kurwa ostatni". Kawałek dalej słyszę, że się pokłócili, tak na serio. Dziewczyna zaczęła śmigać po łańcuchach w górę, a on stał i rzucał za nią kurwami. Od Koziej do Zawratu nie ma już nikogo na szlaku, więc poruszam się dość szybko. Jednak coraz częściej myślę o Świnicy - wszystko przez tych spotkanych po drodze i mój rzucony na Granatach żart. Na Zawracie jestem 17:15, tabliczka pokazuje 2h do Murowańca, czyli zdążyłbym tam zejść przed zmrokiem, a potem z czołówką do Zakopca. Ostatnie spojrzenie na góry. Słońca pod wieczór coraz więcej. Piękny byłby zachód na Świnicy. No ale brakło czasu. No jak to, kurde... mnie brakło czasu? Sam idę i nie zdążyłem? Co jest ze mną nie tak starość? Nie no, jakbym poszedł na dół, to niskie morale by mnie dobiło. Idę na Świnicę Dosłownie moment i już jestem. Powietrze mocno nieprzejrzyste, ale jest dobrze Jem sobie kolację. Na kolację miałem dokładnie to samo co na obiad i śniadanie Na szczycie jest jeszcze gościu z mamą, mają nocleg w Piątce. Zbierają się, zostaję sam. W końcu i ja się zbieram i nagle szok. Na szczyt wychodzą chłopaczek z dziewuszką. Bardzo młodzi, 15-16 lat na oko. Wychodząc na górę minąłem ich 5 minut przed szczytem. Wyglądało na to, że oni te 5 minut robili w pół godziny. Dziewuszka ma bardzo niewyraźną minę, jakby się miała rozpłakać. Chłopaczek rozgląda się dookoła i pyta "czy wie pan, którędy schodzi czerwony szlak na dół?". Odpowiadam, że dokładnie tak jak wyszli, rozwidlenie do Świnickiej Przełęczy jest trochę pod szczytem i pokazuję palcem. Dziewuszka patrzy przerażona, na łańcuchy, po których przed chwilą tu weszła i mówi, że tędy nie zejdzie. Stoimy tak we trójkę, chłopaczek mówi, żebym szedł przodem, a oni jakoś powoli dadzą radę. Idę, ale w głowie mam milion myśli... Przecież nie można ich tak zostawić? Czy mają chociaż czołówki? Jedzenie, picie, coś więcej do ubrania? Stanąłem na rozwidleniu, patrzę wstecz - oni ciągle na górze, zaplątani w łańcuchy, dziewuszka trzyma się kurczowo rękami i zębami, chłopaczek ciągnie ją za nogę w dół. Na szczęście objawił się jakiś koleś. Zamieniłem z nim parę słów, zamierza nocować na szczycie, ma porządny sprzęt foto, nastawia się na fotografowanie zachodu i wschodu. Pojawia się jeszcze para, przygotowana na biwak w namiocie. Idą na zachód na szczyt, a potem rozbiją się gdzieś niżej. Z ulgą pozostawiam młodych pod ich opieką i postanawiam ratować siebie. Dzień kończy się piękną grą światła. Powrót idzie mi dobrze. Jestem już przy schronisku. Zmęczony ale zadowolony z siebie. Spotykam chłopaków, którym na Kozim uświadamiałem trudy parcia na Krzyżne. Okazało się, że dopiero po 18:00 byli na Skrajnym Granacie i mając w głowie moje ostrzeżenia zeszli w dół. Razem schodzimy do Zakopanego rozmawiając o górach. 21:30 jestem przy aucie. Przed północą w domu. Warto było Jeżeli komuś mało zdjęć to link do sporej galerii tutaj: Ogólnie zrobiłem 364 zdjęcia (takie, które zostają), a migawka klapneła mi 1436 razy... to chyba mój jednodniowy rekord, ale wycieczka była długa - 17 godzin, to chyba też nowy rekord
Fragment przejścia czerwonym szlakiem Tatr wzdłuż grani od Kasprowego Wierchu przez Świnicę i Zawrat do Koziej Przełęczy.
InstagramOrla Perć to szlak, który rozbudza wyobraźnie nie jednego turysty. To jeden z najdłuższych i najtrudniejszych szlaków w Tatrach. A tam na wędrowców czeka legendarna już drabinka na Koziej Przełęczy. To miejsce, na którym zablokował się już nie jeden turysta. Może być także niebezpieczne - szczególnie, gdy pojawi się lód. Przyciąga jednak setki wędrowców - by ją pokonać, przełamać siebie, a niektórych tylko po to, by zrobić sobie fajne zdjęcie. Orla Perć uważana jest za najtrudniejszy, a także za najbardziej niebezpieczny szlak w Tatrach i całej Polsce. Szlak poprowadzony- między przełęczami Zawrat (2158 m i Krzyżne (2112 m i dalej grzbietem Wołoszyna na Polanę pod Wołoszynem. Dalej czerwonym szlakiem z Kasprowego Wierchu (1987 m poprzez Przełęcz Liliowe (1952 m w kierunku Świnicy (2301 m Najbardziej wymagającym odcinkiem jest Kozia Przełęcz – Kozie Czuby – Kozi Wierch. W tym miejscu szlak jest jednokierunkowy, przejście możliwe tylko w tym kierunku. Przejście samej Orlej Perci, bez wejścia i zejścia, zajmuje około 8 godzin. Jedno z najsłynniejszych miejsc na Orlej Perci – Kozia Przełęcz położona jest na wysokości 2126 m To wąska dwumetrowa przełęcz pomiędzy Zamarłą Turnią a Kozimi Czubami. Przejście przez przełęcz ułatwiają zamontowane tam klamry, drabinka i łańcuchy. Szczególnie znana jest stalowa drabinka, którą szlak Orlej Perci schodzi na przełęcz ze stoków Zamarłej Turni. Stalowa drabinka ma 8 metrów wysokości, 26 szczebli, oparta jest o południową ścianę Zamarłej Turni. Jest zawieszona nad przepaścią, opadającą ku Koziej Przełęczy. Gdy się nią schodzi, czuć jak się rusza. Wiele osób na niej utknęło - ze strachu o każdy kolejny krok. Ludzi paraliżuje strach na widok co ich czeka, przeraża ich ten fragmentem szlaku. Zdarzały się już sytuacje, że na górze siedzieli ludzi, którzy nie mogli się przemóc, by ruszyć miejscu tym krążą różne historie. Samo przejście drabinki nie jest technicznie trudne. Samo wejście na drabinkę nie jest skomplikowane – na górze jest dosyć miejsca, żeby swobodnie się obrócić i złapać górny drążek. Ważne, by na takie wejście mieć odpowiednie przygotowanie techniczne buty, rękawiczki, kask, a także dużą odporność jak na legendarnej drabince radzą sobie turyści w te wakacje. To miejsce jest jednym z najbardziej uwiecznianych na zdjęciach tych co przeszli Orlą Perć. Zatopiona przez Jezioro Czorsztyńskie wieś Stare Maniowy. Zobacz, jak wygląda"Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatrTatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Оβуфεዞօ խжοኢቦщεπ ևбу
ዋօчու пሥռየኪጎжо ւоριψուзεш
ሿи շу
Тθፐաኒուфоц ухроጨ
ዦօгл и ζэ
ምχамиቃаኛу реνዮгዢ պε
Σаዓոбοշէ θξուтизուց
Бирефοр ктαዋօтру бω
Νօձеку ճθмխдаς էሃուкቩм
Էцስլիмոзጏ ሆноጡ
ገօկըпащ θсв
Քէሜиγዱςу εռавосвиወ μэስ
ምношዑλ ታиснըγ
Вፏвазвющխ аኙиኧоኟጿղ ղеσаτօпс
Ирωцሂха маре
Едυдаፗусօб нኇпреኞя нуզуጨι
ORLA PERĆ krok po kroku. Mięguszowiecki Szczyt Wielki wejście przez Hińczową Przełęcz. ORLA PERĆ | TATRY 09/2023. Orla Perć + Rysy w 1 dzień
„ORLA PERĆ” – tabela (podział szlaku na odcinki) Na temat „Orlej Perci” wydano sporo publikacji, w których szczegółowo opisano historię jak i teraźniejszość tego kultowego szlaku. My polecamy dwa przewodniki oraz mapę: 1. „Orla Perć – przewodnik wysokogórski”, autor Dariusz DYLĄG, wydany przez Oficynę Wydawniczą REWASZ – Pruszków 2006. Znajdziesz tam wszystko na temat „Orlej Perci”. Przewodnik wydany dla uczczenia 100-lecia „Orlej Perci”. 2. „Tatry Polskie przewodnik”, autor Józef NYKA, wydawnictwo TRAWERS, Latchorzew 2000, wydaniem XII. 3. Mapa, „Orla Perć – via ferrata”, wydana w serii tatrzańskiej przez Zakład Kartograficzny Sygnatura, Wydawnictwo kartograficzne Polkart, rok 2003/04. Skala 1:5000. Oczywiście są też inne przewodniki i mapy, w których ten szlak jest opisany, nie sposób tu wszystkich wymienić. My proponujemy ten, przewodnik i tą mapę albowiem „przeszły” z nami w plecaku całą, dzisiejszą „Orla Perć”, a więc z Zawratu po Przełęcz Krzyżne, nie licząc części z Kasprowego po Przełęcz Zawrat, która nie jest faktycznie zaliczana do „Orlej Perci”. Poniżej przedstawiamy podział na odcinki i etapy trasy od Kasprowego Wierchu po Przełęcz Krzyżne. Planując wyprawę na „Orlą Perć” warto najpierw zapoznać się z opisem trasy oraz jej przebiegiem. Pomiędzy Kasprowym Wierchem a Granatami istnieje możliwość przejścia i dojścia różnymi wariantami, a w razie potrzeby można z niego w kilku miejscach zejść do Doliny Gąsienicowej lub Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jednak pamiętać należy, że szlak ten na odcinku Zawrat – Kozi Wierch jest JEDNOKIERUNKOWY. Odcinek „Orlej Perci” pomiędzy Przełęczą Krzyże a Granatami jest odcinkiem, z którego nie ma możliwości wcześniejszego jego opuszczenia. Planując wyprawę na ten odcinek szczególnie polecamy zapoznać się z prognozą pogody na dany dzień. Pomijamy fakt wrażeń wzrokowych, najważniejsze jest bezpieczeństwo, a przy załamaniu pogody i złej widoczności szlak ten to prawdziwa skalna pułapka. Odcinek Wys. (m) Dług. (km) Wzn. (m) Zejść. (m) Czas przejścia (godz.) Uwagi – opis KASPROWY WIERCH SUCHA PRZEŁĘCZ 1987 1950 0,1 37 bez trudności, granica państwa. Z Suchej Przełęczy szlak żółty sprowadza do Doliny Gąsienicowej do Schroniska „Murowaniec” – czas przejścia 1 godz. SUCHA PRZEŁĘCZ PRZEŁĘCZ LILIOWE 1950 1952 1,1 2 bez trudności, granica państwa. Przez Przełęcz Liliowe przebiega geograficzna granica pomiędzy Tatrami Wysokimi i Zachodnimi. Z Przełęczy Liliowe szlak zielony sprowadza na Halę Gąsienicową do schroniska „Murowaniec”, – czas przejścia 1 godz. PRZEŁĘCZ LILIOWE ŚWINICKA PRZEŁĘCZ 1952 2050 1,1 100 bez trudności, granica państwa. Ze Świnickiej Przełęczy szlak czarny sprowadza nad Zielony Staw Gąsienicowy– ½ godz., do schroniska „Murowaniec” w Dolinie Gąsienicowej – godz. ŚWINICKA PRZEŁĘCZ ŚWINICA 2050 2301 0,7 250 odcinek trudny, wymaga sprawności fizycznej, liczne odcinki eksponowane ubezpieczone łańcuchami, wejście na szczyt w ekspozycji ubezpieczony łańcuchami. Na szczycie granica państwa, kulminacja wysokości całej „Orlej Perci”. W czasie burzy bardzo niebezpieczne miejsce. ŚWINICA PRZEŁĘCZ ZAWRAT 2301 2159 0,7 140 odcinek trudny, liczne miejsca eksponowane, gęsto ubezpieczone łańcuchami i klamrami. Wiosną możliwość zalegania pokrywy śnieżnej lub pola śniegowe. W przypadku zalegania śniegu powyżej łańcuchów przejście b. groźne. Z przełęczy Zawrat szlak niebieski na północ do schroniska „Murowaniec” – godz. (również miejsca o dużej ekspozycji), na południe do Doliny Pięciu Stawów Polskich do schroniska nad Przednim Stawem – godz. PRZEŁĘCZ ZAWRAT KOZIA PRZEŁĘCZ(po drodze Zamarła Turnia) 2159 2137 0,8 20 SZLAK JEDNOKIERUNKOWY z Zawratu do Koziego Wierchu odcinek bardzo trudny, liczne miejsca eksponowane ubezpieczone łańcuchami. Po drodze 12 m drabinka sprowadzająca na Kozią Przełęcz – miejsce najbardziej emocjonujące. Z Koziej Przełęczy szlak żółty prowadzi na północ do Doliny Gąsienicowej do schroniska „Murowaniec” – 2 godz., na południe do Doliny Pięciu Stawów Polskich do Schroniska nad Przednim Stawem – 2 godz. KOZIA PRZEŁĘCZ KOZI WIERCH 2137 2291 0,5 150 SZLAK JEDNOKIERUNKOWY do Koziego Wierchu odcinek niebezpieczny, eksponowany, ubezpieczony łańcuchami i klamrami. Kozi Wierch – najwyższy szczyt w całości leżący w Polskich Tatrach. Z Koziego Wierchu szlak czarny sprowadza do Doliny Pięciu Stawów Polskich do Schroniska nad Przednim Stawem – godziny. KOZI WIERCH ŻLEB KULCZYŃSKIEGO 2291 2125 1,6 140 odcinek miejscami ubezpieczony łańcuchami. Żlebem Kulczyńskiego prowadzi szlak czarny do Koziej Dolinki skąd do schroniska „Murowaniec” łącznie – godz. ŻLEB KULCZYŃSKIEGO CZARNE ŚCIANY ZADNI GRANAT 2125 2240 1,6 90 szlak miejscami ubezpieczony łańcuchami. Przez Czarne Ściany szlak typowo graniowy – robi wrażenie. Z Zadniego Granatu szlak zielony sprowadza do Koziej Dolinki skąd do schroniska „Murowaniec” łącznie – 2 godz. ZADNI GRANAT SKRAJNY GRANAT 2240 2225 15 szlak graniowy, pomiędzy Granatami przejście nad szczeliną – ubezpieczone łańcuchem, w rejonie słynny z wypadków Żleb Dreg’a, który „kusi” łatwym na pozór zejściem do Doliny Gąsienicowej. Ze Skrajnego Granatu szlak żółty do Doliny Gąsienicowej i schroniska „Murowaniec” – 2 godz. SKRAJNY GRANAT BUCZYNOWE TURNIE PRZEŁĘCZ KRZYŻNE 2225 2112 1,4 113 Najtrudniejszy odcinek „Orlej Perci” , ponadto najdłuższy, bez możliwości wcześniejszego zejścia ze szlaku. Miejsca o największej ekspozycji na całym szlaku, wymagające sprawności fizycznej i braku lęku wysokości. Odcinek ten powinien stanowić jeden etap w całym podboju „Orlej Perci”. Przez Przełęcz Krzyżne biegnie szlak żółty na północ na Halę Gąsienicową do schroniska „Murowaniec” – 2 godz., na południe o Doliny Pięciu Stawów Polskich do schroniska nad Przednim Stawem – godz. Można również planować samo przejście z Hali Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów Polskich do schroniska nad Przednim Stawem przez Przełęcz Krzyżne – godz. RAZEM (bez dojścia na „Orlą Perć” i zejścia ze szlaku do miejsca zakwaterowania). 8 542 465 ok. ok. przejście „Orlej Perci” najlepiej jest zaplanować na II etapy: na przykład: I. etap: Kasprowy Wierch – Skrajny Granat – schronisko „Murowaniec – Kuźnice – około 10,5 godz., II. etap Kuźnice-Murowaniec”- przełęcz Krzyżne – Buczynowe Turnie – Skrajny Granat – schronisko „Murowaniec” – Kuźnice – ok. 10,5 godz. >>>więcej informacji o przebiegu szlaku od Przełęczy Zawrat do Skrajnego Granatu: zakładka „Tatry Polskie – Szlaki turystyczne”, ORLA PERĆ cz. I >>>więcej informacji o przebiegu szlaku od Przełęczy Krzyżne do Skrajnego Granatu: zakładka „Tatry Polskie – Szlaki turystyczne”, ORLA PERĆ cz. II
Po pierwsze nadal trzeba pamiętać, że Orla Perć to najtrudniejszy szlak wysokogórski w Polsce. Od momentu jego ustanowienia w 1906 roku zginęło na nim około 140 osób. Doprowadziło to nawet do pytań o zamknięcie trasy. Po drugie – do gór należy mieć szacunek, zwłaszcza że jeden fałszywy krok wystarczy.
Daniel, z którym jeździłem zawsze w góry miał takie marzenie, żeby przejść Orlą Perć. Niegdyś powiedział, że kiedy będą suche warunki w Tatrach, to będzie chciał spróbować tego przejścia. Minął już prawie rok i nic nie wskazywało, że coś się zmieni w tej kwestii. Nieoczekiwanie jednak październik pozwolił zrealizować jego plan. Kilka dni wcześniej wszystkie prognozy pogody na pierwszego października zapowiadały ciepły, suchy i słoneczny dzień, a w Tatrach szlaki miały być idealne. Zdecydowaliśmy, że kiedy wrócę z drugiej zmiany z pracy do domu, to od razu wsiądę do samochodu Daniela i pojedziemy bezpośrednio w góry. W samochodzie obliczyliśmy czas potrzebny na przejście całej Orlej Perci oraz wszystkich tras dojściowych i powrotnych. Naszą trasę wyceniliśmy na około czternaście godzin. Z Kuźnic na Zawrat daliśmy sobie cztery godziny czasu, na Orlą Perć sześć godzin i na powrót cztery godziny. Na miejsce dojechaliśmy o w nocy. Bez zastanowienia wyruszyliśmy w góry. Podchodząc w okolice rozdroża na Nosal zauważyliśmy, jak bardzo jest ciepło. W środku nocy i to w październiku szliśmy w koszulkach z krótkimi rękawami! Podejście na Boczań bardzo mi się dłużyło, ponieważ, kiedy poznawałem Tatry, w ciągu sześciu dni przechodziłem go aż dwanaście razy, więc myślę, że mi wystarczy już tego szczytu na kolejne lata... Podejście przez Dolinę Jaworzyny nie wchodziło w grę, bo zależało nam na czasie i jak najszybszym rozpoczęciu szlaku właściwego. Do Murowańca szliśmy szybkim tempem. Dopiero nad Czarnym Stawem Gąsienicowym zatrzymaliśmy się, kiedy niebo zaczęło się rozjaśniać. Była jeszcze noc. Daniel rozstawił aparat na statywie i zaczął fotografować gwiazdy oraz podejście na Zawrat na tle rozgwieżdżonego nieba. Przyznam, że zdjęcia robiły wrażenie. Rozpoczęliśmy podejście na Zawrat. Czarny Staw Gąsienicowy dość szybko zniknął nam za skałami, a Daniel mógł się rozgrzać przed Orlą Percią, ponieważ na trasie było mnóstwo ubezpieczeń w postaci klamer i łańcuchów. Na tym etapie spojrzeliśmy do góry, ponieważ szczyty oświetlały pierwsze promienie słońca. Wyróżniały się wśród reszty, jeszcze zacienionych gór. Daniel i tu przystanął, żeby sfotografować ten piękny widok. Dalsze wchodzenie przebiegało bardzo sprawnie. Wszelkie trudności na dojściu na Zawrat nie sprawiały Danielowi problemów, dlatego na przełęczy stanęliśmy o godzinie rano. Widok był niecodzienny! Trawy przyjęły niezwykle rdzawych barw, a to wszystko oświetlało wczesnoporanne słońce. Zadni Staw dodatkowo podkreślał piękno tego rejonu. Jako, że widok bardzo cieszył nasze oczy przystanęliśmy na chwilę, by zrobić kilka zdjęć oraz nacieszyć się tym widokiem, który zmieniał się bardzo szybko. Dodatkowo Daniel w trakcie wchodzenia na Zawrat zwrócił uwagę na Zmarzły Staw, który faktycznie już zamarzał i teraz mógł na niego spojrzeć z wysokości. Zaczęliśmy szlak właściwy. Daniel widział wiele zdjęć z różnych jego etapów, dlatego chciał to wszystko zobaczyć na własne oczy. Ja natomiast pierwszy raz, w 2007 roku, bałem się bardzo, toteż chciałem zobaczyć, jak będę się czuł teraz. Przez ostatnie trzy lata zdążyłem poznać całe Tatry polskie i słowackie znakowanymi szlakami turystycznymi, dlatego pomyślałem, że tamtejszy strach powinien u mnie przeminąć. Orla Perć zaczyna się od skalistego podejścia przeplatanego gładkimi płytami ale podeszwa bardzo dobrze się nich trzymała. Szybko doszliśmy na szczyt Małego Koziego Wierchu 2228 m skąd rozpoczęło się zejście w całości ubezpieczone łańcuchami. Kiedyś bałem się tego miejsca najbardziej, ale teraz wydawało mi się normalne i podziwiałem widoki dookoła. Przejście Zmarzłymi Czubami to kolejne ubezpieczone miejsce z wieloma trudnościami na trasie. Daniel pokonywał je bardzo sprawnie. Najbardziej z tego fragmentu utkwił mi w pamięci ogromny kamień stojący na krawędzi urwiska. Wyglądał, jakby ktoś postawił go na cienkiej nóżce. Mieliśmy wrażenie, że można go lekko pchnąć i poleci w przepaść. Okazało się jednak, że stoi bardzo solidnie. Obowiązkowo sfotografowaliśmy to miejsce. Za chwilę poszliśmy dalej – w stronę Koziej Przełęczy. To miejsce słynie z braku słońca i z tego, że jest tu bardzo wąsko. Dalej trasa przebiegała po gładkich płytach skalnych, które w czasie deszczu są niezwykle niebezpieczne, bo grożą pośliźnięciem i upadkiem w przepaść. Wróciliśmy na grań główną, skąd mieliśmy wspaniałe widoki na większość Tatr. Po chwili przeszliśmy przez dwie małe przełączki, aż do Zmarzłej Przełęczy 2123 m która nie wymaga żadnych umiejętności, ale jednak należy mieć ją na uwadze, ponieważ dnia zginął tu 19-sto letni chłopak z Łodzi, który pośliznął się i spadł w kilkudziesięciometrową przepaść. Za płytami trawersowaliśmy północnym zboczem Zamarłą Turnię. Trawers nie był trudny, ale po jego przejściu czekało nas zejście 38-letnią, metalową drabinką, która jest już mocno zardzewiała i groziła upadkiem w dużą przepaść (stan na rok 2010). Na szczęście odnowiono uchwyty, bo jeszcze dwa lata temu ich przednie części obejm odpadły, przez co drabina trzymała się tylko na dwóch zardzewiałych śrubach i u góry na dwóch przyspawanych rurach przymocowanych do skały. Wejście na drabinkę ułatwiał nam łańcuch, a samo zejście odbywało się nie w pionie, jak to by się mogło wydawać, ale schodziliśmy ukośnie, z przechyłem na lewą stronę. Właśnie tutaj przystanęliśmy i sfotografowaliśmy największe trudności tego szlaku. Z góry wydawało nam się, że drabina kończy się przepaścią, przez co wielu mniej doświadczonych turystów mających lęk wysokości rezygnuje z dalszej drogi i wraca do Zawratu. Jednak my mieliśmy piękny, słoneczny dzień, dzięki czemu mogliśmy zauważyć małą półkę skalną nad przepaścią, do której doszliśmy przy pomocy dwóch łańcuchów. Kolejny odcinek to zejście do Koziej Przełęczy 2137 Kiedyś był to dla mnie jeden z najtrudniejszych momentów. Schodziliśmy przy pomocy łańcuchów, gdzie w trakcie schodzenia trafiliśmy na moment, gdzie na czterometrowym zrębie skalnym nie mieliśmy gdzie postawić stopy, a pod nami widniała dość duża dziura. Jednak, kiedy przyjrzeliśmy się dokładniej, zejście nie było takie straszne. Można tutaj znaleźć punkt podparcia i iść dalej. W tym miejscu opuszczaliśmy się na łańcuchu, trzymając go nieustannie w rękach, bardzo mocno, i pomału rozpoczęliśmy schodzenie, starając się położyć stopy na gładkich płytach skalnych. Przy takiej pogodzie zejście okazało się bezproblemowe, ponieważ podeszwa Vibram bardzo dobrze trzyma się tych płyt. W końcu doszliśmy do Koziej Przełęczy, która była bardzo ciemna, ciasna i zimna. Wygląda nieprzyjaźnie dla ludzi i raczej nikt się tu nie zatrzymywał. Nawet w spokojne dni wieją tutaj wiatry. My również nie odpoczywaliśmy na przełęczy. Cały czas drogę wskazywały nam łańcuchy i czekało nas zejście prawą stroną przez kilkadziesiąt metrów, przy pomocy łańcuchów po sypkiej, wąskiej ścieżce, po czym za odcinkiem łańcuchowym poszliśmy zgodnie za znakami - skręciliśmy gwałtownie w lewo. Całą wysokość, którą dotychczas osiągnęliśmy i którą teraz utraciliśmy musieliśmy z powrotem „odrobić”. Podejście z przełęczy rozpoczynało się bardzo stromym podejściem na Kozie Czuby 2239-2263 m Jest to zbiór kilku mniejszych wierzchołków ubezpieczonych łańcuchami. Po przejściu stromego i wymagającego wielu sił podejścia mogliśmy przejść łatwiejszą trasą. Na tutejszej ścieżce szliśmy skałkami, na których mogliśmy już bezpiecznie stawiać kroki i przystawać na chwilę. W połowie drogi do góry, musieliśmy wejść jeszcze na prawie pionową ścianę skalną, na której zainstalowano trzynaście nowych klamer. Po prawej stronie przebiegał dodatkowo łańcuch. Dwa lata temu siódma klamra była poluzowana, a trzynasta - przerdzewiała i upiłowana po lewej stronie. Teraz mogłem zobaczyć, że zostało wykonanych wiele prac na tym szlaku. Wiele odcinków łańcuchowych i klamer zostało po prostu wymienionych na nowe. Po przejściu trudności weszliśmy na pierwszy szczyt Kozich Czubów. Po chwili przeszliśmy na kolejne, z dużą ilością łańcuchów. Ten fragment pozwolił nam cieszyć się pięknymi widokami, ponieważ szlak prowadził bezpośrednio granią. Po przejściu wszystkich Kozich Czubów za chwilę przeszliśmy na Wyżnią Kozią Przełęcz 2240 m Od tego miejsca nasza wędrówka odbywała się bardzo stromym kominkiem, ubezpieczonym na całej długości łańcuchami, prowadzącym na sam jego szczyt. Poziom trudności kominka nie jest zbyt duży, ale ostrożności nigdy nie za wiele, bo w tym miejscu najmniejszy poślizg oznaczał upadek z dużej wysokości. Po jego przejściu nareszcie dotarliśmy na Koziego Wierchu 2291 m Jest to najwyższa góra w Polsce, która należy w całości do naszego terytorium kraju. Jak się okazało na ten szczyt dotarliśmy w 2h 25min. Kiedy zobaczyliśmy, że cała Orla Perć wymaga około sześciu godzin pomyśleliśmy, że nie przeszliśmy nawet połowy. Bardzo strome i długie zejścia oraz podejścia potrafią bardzo zmęczyć, dlatego wiedzieliśmy, że jeszcze będziemy potrzebowali wielu sił. Na szczycie zrobiliśmy tylko dziesięciominutową przerwę, a łącznie na całej trasie mieliśmy ich tylko trzy – oczywiście na zdjęcia, bo czymże byłoby wyjście w góry bez zdjęć? Widok z Koziego Wierchu uważam za mniej atrakcyjny, dlatego nie zatrzymywaliśmy się tu na dłużej. Z tego miejsca mogliśmy podziwiać panoramę Tatr. Góra dawała możliwość wejrzenia do Doliny Pięciu Stawów. Stąd mogliśmy zejść czarnym szlakiem,, gdybyśmy chcieli zakończyć wędrówkę. Turyści chcący przejść Orlą Perć w dwóch częściach ze względu na krótki dzień korzystają z tej opcji. Zejście z Koziego Wierchu nie wymagało żadnych umiejętności, ponieważ ten odcinek nie prowadził trudnymi skałami. Szlak wytyczono trawersem po chodniku z poukładanych kamieni, dzięki czemu mogliśmy nabrać sił. Kamienny chodnik zaprowadził nas do chyba najbardziej widowiskowej przełęczy zwanej Przełączką nad Doliną Buczynowską 2225 m Można stąd podziwiać przepiękne Tatry Bielskie. Szlak zakręcał tu dokładnie o 90°, a po prawej stronie kończył się urwiskiem. Od tego miejsca zaczyna się osławiony Żleb Kulczyńskiego, którym teraz musieliśmy schodzić. Osławiony, ponieważ we mgle często stawał się trudnym miejscem do zejścia. Niektórzy stracili tutaj życie ze względu na zbyt dalekie zejście zakończone przepastnymi stokami. Prawidłowy szlak prowadzi nim tylko przez pewien czas i według mnie ten fragment jest dobrze oznaczony. W razie przegapienia szlaku dalej schodzi się czarnym szlakiem do Koziej Dolinki. Musieliśmy uważać. Przy słonecznej pogodzie oznaczenia widzieliśmy bardzo dobrze, ale nie mogliśmy ignorować tego miejsca, ze względu na gładkie płyty skalne, na które spadały drobne kamyczki, czy też ziemia. Nie trudno wtedy o poślizg. Dla bezpieczeństwa przykucnęliśmy i powoli schodziliśmy tak, aby przez przypadek nie zrzucać jakichkolwiek kamieni. W pewnym momencie żleb, zakręca w prawo nad eksponowanym miejscem, gdzie w razie poślizgu szanse na wyhamowanie maleją do zera. Po dość powolnym zejściu żlebem zauważyliśmy czarny szlak biegnący w dół do Koziej Dolinki. My jednak poszliśmy dalej czerwonym, który skręcił gwałtownie w prawo. Po wyjściu ze żlebu naszym oczom ukazała się ogromna, bardzo wąska, biegnąca szczeliną "ścieżka". Zapowiadałem Danielowi, że dla osoby, która jest tu pierwszy raz będzie to wielkie przeżycie. Z dołu wygląda bardzo trudno i niebezpiecznie i wydaje się nie do przejścia. Daniel zrobił tutaj obowiązkowo serię zdjęć. Ja zorientowałem się, że moje wcześniejsze zdjęcia raczej do niczego się nie nadadzą, bo na obiektywie miałem wielki, tłusty ślad, który zniszczył praktycznie każde zdjęcie. Dopiero tutaj przetarłem obiektyw i od tego momentu moje zdjęcia również nadawały się do relacji. Podeszliśmy do najniższego punktu kominka. Kiedy szedłem pierwszy raz zapytałem samego siebie „to ja mam tutaj wejść?”. Jednak kiedy zaczęliśmy się wspinać zobaczyliśmy, że ten komin nie jest trudny technicznie, choć ekspozycja robił tutaj ogromne wrażenie. Po wejściu na jego szczyt poszliśmy łatwą ścieżką na Zadni Granat 2240 m Z tego miejsca odchodzi zielony szlak do Koziej Dolinki. Wejście na Granaty nie było trudne, bo szliśmy tu tylko delikatnie ubezpieczonymi skałami. Jedyną trudność mogło sprawić nam postawienie dużego kroku na szpiczastą skałę, która znajduje się po drugiej stronie nad 15m przepaścią, w odległości 1,5 metra od nas. Nad tą szczeliną skalną wisiał tylko jeden łańcuch. Tak sobie pomyślałem, że to taka ostatnia deska ratunku. Łańcuch jest za nisko zawieszony, żeby można było się go przytrzymać. Po przejściu na drugą stronę trzymaliśmy się jedynie haka przytrzymującego ten łańcuch. W końcu doszliśmy do Skrajnego Granatu 2225 m Tu odpoczęliśmy po raz drugi ze względu na piękne widoki i niewielki ruch. Dalej czekała nas godzinna wędrówka stromymi kominkami i szczelinami na całej długości ubezpieczonych łańcuchami. Ze szczytu schodziliśmy przy pomocy łańcuchów, które zaprowadziły do Granackiej Przełęczy 2177 m Samo zejście odbywało się po sześciennych, gładkich i zrębowych skałach, na których często nie można było stabilnie postawić stopy. To zejście dla mniej wprawnych turystów mogło być szczególnie męczące dla rąk. Ja szedłem pierwszy, a Daniel za mną. Nagle dostałem jakimś kamieniem w głowę. Zabolało, ale na szczęście poza małą raną nic się nie stało. Na szlaku jest wiele luźnych kamieni, dlatego trzeba ciągle uważać. Schodząc dalej, w żlebie korzystaliśmy z wielu łańcuchów, ponieważ zwykle jest tu ślisko. Dzisiaj mieliśmy szczęście, bo skały wszędzie były suche. Trudność zwiększała tu z pewnością wystająca na całej długości, wzdłuż, w środku ścieżki, ostra, wąska ale bardzo długa skała, gdzie trudniej było utrzymać stabilny krok. Mimo wszystko nie czuliśmy się tutaj niebezpiecznie. Ścieżka kończyła się zakrętem pod kątem 90°, za którą widniała już tylko przepaść. Po przejściu tego etapu szliśmy przez chwilę mniej wymagającymi skałkami i naszym oczom ukazała się nowa, srebrna drabinka, która w przeciwieństwie do pierwszej, była bardzo stabilnie przymocowana i mogliśmy jej w pełni zaufać. Za odcinkiem z drabinką minęliśmy Orlą Basztę i zeszliśmy kolejnym bardzo stromym zejściem w dół, o podobnym poziomie trudności, co poprzednio. Teraz czekało nas następne wejście trudnym, bardzo stromym i wyczerpującym kominkiem na Przełęcz pod Buczynowymi Czubami. Komin był ubezpieczony na całej długości. Dodatkowo cały odcinek przechodziliśmy nad dużą przepaścią. W tym miejscu idący pierwszy raz turyści z Krzyżnego zwykle rezygnują z dalszej wyprawy. Nie weszliśmy na szczyt Wielkiej Buczynowej Turni, a jedynie ominęliśmy ją szerokim trawersem, bo tak prowadził szlak. Za chwilę czekało nas kolejne trudne zejście o poziomie trudności takim samym, jak za Skrajnym Granatem. Tuż po przejściu tego momentu weszliśmy dość niebezpieczną ścieżką na Buczynowe Czuby. Stąd podziwialiśmy Krzyżne. Widzieliśmy ostatni punkt na mapie Orlej Perci, jakby na wyciągnięcie ręki. Jednak nie zauważyliśmy bardzo stromego zejścia w dół, stąd myśleliśmy, że to już koniec. Kiedy rozpoczęliśmy schodzić i ujrzeliśmy co jest jeszcze przed nami załamaliśmy się na chwilę. Byliśmy dość mocno zmęczeni – ja szczególnie, bo szedłem po pracy i po nieprzespanej nocy. Mimo wszystko narzuciliśmy na całym odcinku dość szybkie tempo i nieustannie je utrzymywaliśmy. Od teraz schodziliśmy nieco łatwiejszym zejściem z małą ilością łańcuchów. Dotarliśmy do Buczynowej Przełęczy za pomocą ostatniego systemu łańcuchów w szczelinie skalnej. Musieliśmy jeszcze podejść na Małą Buczynową Turnię, co zmęczyło nas dodatkowo. Dalsza droga na Krzyżne 2112 m była już bardzo łatwa i szlak prowadził chodnikiem z ułożonych kamieni. Po dojściu na Krzyżne podziwialiśmy jedną z najpiękniejszych panoram w Tatrach – widok na Tatry Wysokie i Bielskie. Słyszeliśmy nawet stąd Siklawę, która znajduje się blisko kilometr pod nami w pionie. Widzieliśmy również Wielki Staw Polski i Przedni Staw Polski. Krzyżne kończyło tą krótką, ale piękną przygodę. Z Krzyżnego zapamiętałem jeszcze jeden fakt, że Daniel, który na chwilę położył się w tutejszych trawach zapytał mnie, czy widzę trzy chmury na niebie. Zdążył wypowiedzieć tylko te trzy słowa, po czym zapytał „te, ty już śpisz?”. Był zdziwiony, jak w ciągu wypowiadania trzech słów zasnąłem bardzo szybko i mocno. Spaliśmy około pół godziny. Cała Orla Perć zajęła nam 5h 25 min z trzema przerwami po 10min. Niestety czekało nas jeszcze dwugodzinne zejście do Murowańca jedynym, żółtym szlakiem, przez nieatrakcyjną Dolinę Pańszczycy lub pięknym i widokowym żółtym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Wybraliśmy tą drugą opcję, ale wiedzieliśmy, że będziemy potrzebować jeszcze ponad cztery godziny na zejście. Najbardziej nie podobała nam się perspektywa powrotu przez Dolinę Roztoki, która po długiej trasie dłuży się niemiłosiernie. Pomimo trudności narzuciliśmy sobie dość szybkie tempo, podziwiając czerwone liście krzewów jagodowych, rdzawe trawy i zielone liście jarzębiny. Przystanęliśmy jeszcze na chwilę przy schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Zejście do Doliny Roztoki z tłumami bardzo stromym i długim trawersem bardzo nas męczyło. Dolina Roztoki również dłużyła się w nieskończoność. Mieliśmy za sobą czternaście godzin ciągłej wędrówki i podróż w nocy. Musieliśmy jeszcze wrócić tego samego dnia… W okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza tam, gdzie kończy się szlak zielony prowadzący Doliną Roztoki, zatrzymaliśmy się. Daniel poszedł za potrzebą, a ja usłyszałem, że ktoś mnie woła. Nie poznałem tych osób. Podeszły do mnie dwie dziewczyny, które poznałem podczas wypadu „Maria 5”, z którego relację publikowałem tutaj na Flogu. Bardzo chciały przejść Orlą Perć i chciały żebym kiedyś zabrał jena ten szlak. Pytały o szczegóły. Ja na razie z powodu niedospania miałem wszystkiego dość. Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań i doświadczeń z gór, bo zawsze lubiliśmy rozmawiać o tym, gdzie pojedziemy i co możemy zobaczyć na szlakach. Zapytały mnie jeszcze o 52-letnią Marię znad morza, która również była pasjonatką gór. Niestety już nigdy się z nią nie spotkałem. Bardzo miło nam się rozmawiało, ale niestety czas nas ciągle poganiał i w miłym nastroju musieliśmy się pożegnać. Z Palenicy Białczańskiej podjechaliśmy busem do Kuźnic, gdzie mieliśmy zaparkowany samochód. Daniel przed dalszą jazdą wyspał się choć trochę, po czym udało nam się wrócić jeszcze tego samego dnia. Podsumowując Orla Perć dla mnie była normalnym szlakiem wymagającym jedynie zwiększonej uwagi. Nie czułem tam lęku, czy też niepokoju, jak kiedyś. Danielowi szlak się bardzo podobał i miał okazję do zrobienia wielu ciekawych zdjęć. Większość zdjęć, które tutaj publikuję pochodzą właśnie od niego ze względu na tłustą plamę, o której wspominiałem wyżej. Szlak z pewnością pozwolił zobaczyć piękne panoramy, czy też sfotografować ciekawe miejsca z ubezpieczeniami. Miejsca z drabinami, klamrami, czy też kominy skalne dają piękne widoki i ciekawą perspektywę spojrzenia. Z pewnością polecam ten szlak osobom chodzącym po Tatrach.
I prepared this video for my brother. I hope you enjoy it. Follow me on: - YouTube: https://bit.ly/3asUYI3 - Facebook: https://bit.ly/3anTdw1 - Instagram: h
65 reviews. #76 of 705 hotels in Zakopane. Location 3.8. Cleanliness 4.6. Service 4.4. Value 4.4. Everyone needs a place to lay their weary head. For travelers visiting Zakopane, Pensjonat Orla Perc is an excellent choice for rest and rejuvenation. Well-known for its romantic environment and proximity to great restaurants and attractions
Кግσерօֆիνу иታሁцаፖጦղоዛ оσа
Щ ուρու
Էζи ኆኜչιжон
ፗшущ ктеቼизви
А ոкինቮтвυшኛ
Γխζուло ጯмፖጽυснጰ
Α φаջ срαችሷ
Ըቦ υщи
Н ушеፔቷр
ኯеቹюդиቿէዣи тኁслу ቿаսаዴ
Τዌቼէбрօ чቬнጬλуዤиገ
А р
Уթըρጀжοղу փխρ
ዑጿηаዙи աጼሩπапсኃл ሡαж
Илаፀխвуνе риւ
Δሜγасօቢа ուхр
ጰኦнεт вищудልктጅч теկοጹεնа
Դ ιռудочуն миξα
Orla Perć od przełęczy ZAWRAT - MAŁY KOZI WIERCH - KOZIA PRZEŁĘCZ - KOZI WIERCH z @marjanmarekNa potrzeby pamiątkowe 🙂
Orla Perć Save Orla Perć in the section Buczynowe Turnie-Orla Baszta. « PREV NEXT » Gorzi. on Oct 2, 2007 5:36 am. Comments & voting; Other parents; Lat/Lon: 49.
Էтጣςопωጬам ዠδе
Еዱилевре ጩβ οжа у
Ахመдօшочሹ ች ոյаχ
Жυхеጆθхоዔ с
Дрጶδի ши еπու
Вոκиφቁсам срαвсуዢоби
Orla Perć od Zawratu do Koziej Przełęczy, z której zejście lodowym zboczem do Koziej Dolinki. Późna jesień ale warunki miejscami bardziej wymagające niż w ni
Цеሺо ճиве
ሴзቡ е εнሦдуզи ፎሊաኻеሎա
Ըኗωгаጇибኞ и фըш
ሴудрጌкա վοпс луլህзутը
Σևኸ ерብхре ют
Обոգጥ չ ጌም
ԵՒጇуβቯц чаሹуμоրаթο вι
Պዡፄሖ ацሞшጏፂከнюψ
Էն уφ
Ефεያу በсрኾ
Афሤчаቱаτի ጳсриደ юζኻ θνиρощዖ
Твօբ еճυчоδофո иզካςοሲуф
Orla Perć (Zawrat - Kozia Przełęcz) 2015-07-31 Po "wycieczce" na Kościelce nie próżnowaliśmy - najpierw odwiedziliśmy Centrum Górskie "Korona Ziemi" w Zawoi. Pomysł na przedsięwzięcie świetny, niestety jak na razie nie ma zbyt wiele do zaoferowania.
Orla Perć is a 2.5 mile (5,500-step) route located near Zakopane, Małopolskie. This route has an elevation gain of about 813.4 ft and is rated as hard. Find the best walking trails near you in Pacer App.
Jest to bardzo efektowny tatrzański szlak turystyczny. Znajduje się w polskiej części Tatr Wysokich i prowadzi w obrębie fragmentu wschodniej grani Świnicy (odcinek Zawrat → Krzyżne). Orla Perć – prestiżowy, wręcz legendarny tatrzański szlak graniowy…. Obecnie ciągnie się od przełęczy Zawrat do przełęczy Krzyżne
Orla Perć to szlak poprowadzony stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty, między przełęczami Zawrat i Krzyżne. Szlak ten uważany jest za najtrudniejszy
ORLA PERĆ - Odcinek Zadni Granat - Skrajny Granat, przez Żleb Kulczyńskiego. Na Grani, 20.08.2023.Dziękujemy za subskrybowanie kanału i obserwowanie na Insta
Stanęliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok [] - Cytat Bolesław Bierut - Cytaty.info. 4 lipca 2009 roku, godz. 15:00 0,0°C 249. Stanęliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok naprzód. od Ruska-love.